poniedziałek, 28 listopada 2011

Nocnik I


Chyba zaczynam cierpieć na jakąś bezsenność, 3 noc z rzędu kiedy nie mogę spokojnie zmrużyć oka, zamiast tego oddaje się bez efektywnemu marnowaniu czasu. Ponoć pewien wpływ na tego typu zaburzenia mają problemy jakie spotykają nas "za dnia", problemy osobiste czy te w pracy(na uczelni) itp. itd. To nawet zrozumiałe, w jakiś sposób organizm musi odreagować te wszystkie "stresy" codzienności egzystencji. Jednak, o dziwo, ostatnio żadnych tego typu problemów nie posiadam. Nie chcę jednoznacznie stwierdzać że (odpukać) nie mam żadnych problemów, lecz w rzeczywistości coś jest na rzeczy. 

Większych rozterek emocjonalnych jako takich jakoś obecnie nie posiadam. Znaczy, wiadomo jak to u mnie, występują momenty zadumy nad światem i ludźmi ale wszystko to ma charakter bardziej ogólnikowy, nie ukierunkowany konkretnie na moją osobę. Na uczelniach wszystko powolutku ogarniam ( sam tego nie rozumiem jak), nawet na UJu zaangażowałem się "na poważnie" w działalność w strukturach samorządu. W sumie na razie roboty to większej tam nie ma, ale mam przeczucie że wkrótce, pewnie w okolicach sesji, pojawi się jej taki ogrom że będę miał tego wszystkiego serdecznie dość. 

Wraz z koleżanka zaangażowaliśmy się w konkurs dla jednego z dużych koncernów produkujących jakieś paskudne chemikalia i, co mnie samego zaskakuje, pomimo początkowego braku motywacji, czuje że odwaliliśmy kawał dobrej roboty przy wykonaniu powierzonego nam zadania. Ale, nie mnie to oceniać. O tym ile jesteśmy warci zadecyduje (oczywiście, bo jakże by inaczej) banda wypłowiałych menedżerów w garniturkach, którym skończyły się własne pomysły na to w jaki sposób zapełnić kasę przedsiębiorstwa w przyszłości i potrzebują ich szukać wśród żwawej, kreatywnej, świeżej młodzieży studenckiej. No ale cóż, jeżeli nam by się to udało, czeka nas najpierw bodajże tygodniowe szkolenie wraz z 19 innymi zespołami, w jakimś warszawskim ośrodku (czyt. wakacje w środku roku akademickiego) a później finał krajowy. Bo o finale międzynarodowym to chyba nie ma jednak nawet co marzyć. Tak czy siak, nic nie szkodzi spróbować. Osiągnąć cokowliek nawet na szczeblu krajowym dla mnie było by już wyjątkowym wyróżnieniem. Nie wspominając już o ofertach stażu dla tandemów które najbardziej przypadną do gustu gospodarzowi :D. 

Parę dni temu dobry człowiek pożyczył mi na czas właściwie nieokreślony zbędną mu, a niezwykle przydatną mnie, gitare. Akustyk, brzmieniowo nawet niezły, choć nie oczywiscie nie wymagajmy od gitar z tej półki (najniższa to może nie jest, ale średnia też nawet nie) jakiś cudów. Niemniej mi wystarcza w zupełności. Zawsze jakiś kontakt z instrumentem jest, choć paradoksalnie nie ma czasu na granie. 

Ostatnio chodzą za mną rytmy starego dobrego rocka, odczuwam niezmienną od pewnego czasu potrzebę nie tylko odsłuchiwania utworów, ale także stanowią one dla mnie swoiste źródło skąd czerpię wiele inspiracji do "tworzenia" czegoś własnego.
Tymczasem, próbuje zasnąć. Dobranoc, miła nutka na noc (Żałosny Rym Prowadzącego):


Brak komentarzy: